Dziś kolejny odcinek Pogotowia Historycznego, a w nim mapy, runy i Peruny.
Cześć! Wraz z moimi kolejnymi wypowiedziami na tematy “lechickie”, coraz szerszym strumieniem otrzymuję pytania, a niekiedy też obelgi ze strony “turbosłowian”. Niektóre z otrzymanych wiadomości, po wklejeniu do Worda, sięgają kilkunastu stron A4! Nawet odliczając pytania wtórne (“ale przecież haplogrupy..!”, “ale R1A1!…”), na które tu i ówdzie udzielałem już odpowiedzi, mam materiału na kilka najbliższych miesięcy. Pozwalam więc sobie na pewną selekcję pytań. W pierwszej kolejności, odpowiadam na te, na które mogę łatwo i szybko odpowiedzieć. Może rodzić to u Czytelników przekonanie, że uchylam się od innych, trudniejszych, więc “coś jest” na rzeczy. Proszę o zrozumienie. Wbrew pozorom, udzielenie rzetelnej odpowiedzi na byle pseudonaukowy mem, sklecony przez kogoś w pięć minut, może zająć ładnych parę godzin. A ten blog, jakkolwiek prowadzenie go sprawia mi frajdę, stanowi na ten moment margines moich codziennych zatrudnień. Widać to zresztą po nieregularności pojawiania się nowych postów. Ponadto pytania niekiedy wykraczają poza moje kompetencje. Wymaga to ode mnie albo lektury źródeł & opracowań, albo konsultacji ze specjalistami. Ponieważ poważnie traktuję społeczną rolę zawodu naukowca, zdaję sobie sprawę, że potencjalnie wyrządzę większą szkodę, jeśli udzielę komuś “ex kathedra” mylnych informacji, niż gdy jej nie udzielę. Kończąc przydługi wstęp, w tym odcinku odpowiem n kilka pytań, które stanowią kontynuację polemiki z wcześniejszego Q&A.
Kto fałszuje mapy?
Q: „Chcialabym podac na koniec kilka zrodel:
a) czy ta francuska mapka jest falszywka (zapewne wg Pana jest) i dlaczego:
https://www.davidrumsey.com/luna/servlet/detail/RUMSEY~8~1~251541~5517452:L-Europe-etats-Barbares-au-VI-eme-S “
A: Być może Panią zaskoczę, ale nie jest to “fałszywka”. Sądzę wręcz, że jest to autentyczna i oryginalna mapa (czy raczej, skan mapy). Jej autor, Felix Delamarche (XVIII/XIX w.), był bez wątpienia świetnym geografem i kartografem. Sporządzone przez niego mapy historyczne słusznie cieszyły się sporą popularnością w XIX wieku. Mapa Delamarche’a stanowi dowód na to, że… ponad sto pięćdziesiąt lat temu Lechici pojawiali się w ówczesnych naukowych dyskusjach. Skoro w pierwszej połowie XIX wieku uczeni byli przekonani o istnieniu takiego plemienia, to jego obecność na sporządzonej wówczas mapie nie dziwi. Nijak nie stanowi to dowodu na istnienie Lechii w starożytności czy średniowieczu.
***
Runy raz jeszcze
Q: “Ciekawe, skad sie to wzielo:
https://books.google.com.au/books?id=Eb3nCgAAQBAJ&pg=PT5&lpg=PT5&dq=slavic+runes&source=bl&ots=XTaQN5Ge5w&sig=vV3gJBHfZRKelAhUF6-fnu9jqxE&hl=es&sa=X&ved=0ahUKEwjj97H8mJHXAhUKFpQKHZKZBTU4ChDoAQhOMAU#v=onepage&q=slavic%20runes&f=false“
A: Wzięło się “to” z głowy tego Pana:
Dymitrij Kushnir jest ukraińskim Rodzimowiercą, zamieszkałym w Sarasocie na Florydzie. W Stanach zajął się pisaniem książek o słowiańskich wierzeniach, handlem neopogańskimi dewocjonaliami oraz propagowaniem w sieci seksistowskich i rasistowskich treści. Ka’Runa, “słowiański system” runiczny, który został przedstawiony w podlinkowanej przez Panią książce, to wymysł Kushnira. Choć nie mogę wykluczyć, że opierał się na nieznanej mi twórczości innych pseudonaukowców. Opieram się na dostępnej on-line części książki. Nie ma jej w żadnej polskiej bibliotece, a to co przeczytałem nie skłania mnie do zakupu Ancient Slavic Writings: Ka’Runa. Sądzę, że dawka którą przeczytałem, jest reprezentatywna. Kushnir nie podaje żadnych przykładów starożytnych tekstów zapisanych rzekomymi runami. Nie odwołuje się także do żadnych znalezisk archeologicznych, które potwierdzałyby ich istnienie. Bo ich nie ma. O tym, skąd się wzięły Ka’Runy za moment, najpierw pozwolę sobie na garść uwag o założeniach, jakie przyświecały autorowi.
Autor opowiada, że obecna cyrylica stanowi uproszczoną formę starożytnego, słowiańskiego pisma symbolicznego. Argumentem na poparcie tej raczej kuriozalnej teorii mają być… kolejne reformy ortografii, dokonywane w poprzednich stuleciach w Rosji. Skoro z reformami pozbywano się kolejnych liter, Kushnir zakłada najwyraźniej, że we wcześniejszych epokach również zmniejszano ich liczbę. W ten sposób wychodzi mu, że kiedyś Słowianie mieli setki znaków ideograficznych. Ignoruje przy tym zupełnie fakt, że wiemy iż słowiański alfabet pojawił się z misjami Cyryla i Metodego w IX wieku. Dla Kushnira głagolica jest jednak tylko kolejnym etapem “niszczenia słowiańskiego języka” (sic!). Tu pojawia się wyrażona wprost teoria spiskowa. Za owym procesem stoją jego zdaniem “Słudzy ciemności” (sic!). Do tej kategorii należą, a jakże, uczeni akademiccy. To oni przyczynili się do zniszczenia “wielkiej kultury Słowiańskiej i Aryjskiej”. Autor obiecuje, że można się Ka’runów nauczyć i żaden naukowiec nie zmusi czytelników jego książki, by w Ka’runy nie uwierzyli. Cóż, pewnie nie zmusi. Kushnira ma zresztą ogromny cel: ponowne zjednoczenie Słowian i Ariów (tj. Hindusów, Persów?). Oprócz idei panaryjskiej? panindoslawizmu? (o, nie ma takiego słowa – mam swój wkład w rozwój języka polskiego!), w książce dominują głównie metafizyczne spekulacje wokół znaczenia domniemanych runów.
Jak można zobaczyć na załączonym obrazku, Kushnir uznał za słowiańską runę nawet znak swastyki. Niczym troskliwy ojciec, nadał jej imię Mara/Marena (osobiście wolałbym Amarenę, wino wysokiej klasy). Co więcej, obdarzył runę całą metafizyczną wykładnią, traktując słowo Mara jak zagadkę, w której każda litera coś ma oznaczać. Czy mara to rzeczywiście “Świat-przeciw-światła”? Ponieważ Kushnir nie tłumaczy swoich wyborów, mogę tylko zgadywać, dlaczego takie, a nie inne znaczenie przypisał swastyce. Nie dostąpiłem oświecenia, więc nie wiem, dlaczego akurat litera m ma oznaczać świat. Nadanie literze “A” znaczenia “anti” bierze się z wiedzy pseudonaukowca o istnieniu tzw. alfa privativum. Jest to prefiks obecny w grece i w sanskrycie, który pojawiając się na początku słowa oznacza negację. Widać go nawet w zapożyczeniach z greki w polszczyźnie, np. atypiczny = nietypowy, atoniczny = bezdźwięczny itp. itd. Znaczenie Ra= Światło to, jak przypuszczam, luźne skojarzenie Kushnira z… egipskim solarnym bóstwem Ra/Re. W zasadzie jest to tyle warte, co opisy magicznych amuletów sprzedawanych wakacyjną porą w kurortach nad polskim morzem.
Sądzę, że Kushnir stworzył swoje Ka’runy w oparciu o hinduskie systemy pisma, runy germańskie i różne, arbitralnie wybrane symbole (np. swastykę). Przy czym, główna inspiracja płynie z dawnych kultur Indii. Już sama nazwa Ka’Runa została zaczerpnięta z sanskrytu, w którym słowo karuna oznacza współczucie/miłość. Autor stawia na ślepo apostrof, żeby uwypuklić odbiorcy część sanskryckiego słowa, która kojarzy się z runami. Że oba nie mają za bardzo ze sobą związku, to już Kushnirowi nie przeszkadza. Zaobserwowałem, że wszystkie podane przez niego znaki runiczne, które mogłem zobaczyć, mają dodany “daszek” u góry. Najwyraźniej, autor starał się imitować współczesny wygląd zapisu języka hindi. Teksty hinduskie wyglądają dla postronnego obserwatora, jak pranie rozwieszanego na sznurku. Tyle, że tego typu forma zapisu nie jest znana z najstarszych zabytków piśmiennictwa hinduskiego! Ta forma liter, owocująca długą linią ponad zapiskiem, wyewoluowała dopiero z czasem. Trudno uwierzyć, że gdzieś na drugim krańcu Eurazji, Słowianie nagle zaczęli pisać dokładnie w ten sam sposób. Jest to o tyle istotne, że Kushnir zakłada wspólne korzenie pradawnego piśmiennictwa “Ariów” i “Słowian”.
W zasadzie, w wypadku Ancient Slavic Writings: Ka’Runa mamy bardziej do czynienia z dziełem o inspiracji ezoterycznej, niż z pracą pseudonaukową. Większości z podawanych przez siebie tez czy interpretacji, Kushnir nawet nie próbuje uzasadniać jakimiś argumentami. Trudno mi polemizować z czyimś objawieniem. Uznać jego wywodu za równoprawny z wiedzą naukową, jest niemożliwością. Szczerze zastanawiam się, czy Pani w ogóle przeczytała podesłaną mi książkę, czy miała ona stanowić “argument z autorytetu” na zasadzie “Runy słowiańskie istniały, bo ktoś kiedyś napisał, że istniały”?.
Q: Ktos mial taka niesamowita wyobraznie, ze to wymyslil i spreparowal?
https://en.wikipedia.org/wiki/Pre-Christian_Slavic_writing“
A: W dyskusjach ze zwolennikami pseudonaukowych poglądów często okazuje się, że druga strona nie ma wiedzy naukowej, posługuje się jakimiś kliszami popkulturowymi i ma mylne wyobrażeniami o poglądach, które dominują w środowiskach akademickim. Staram się zachować cierpliwość widząc takie luki. Jednak gdy problem leży w czytaniu ze zrozumieniem albo w chciejstwie każącym widzieć w tekście to, co się chce się w nim zobaczyć, to tracę zapał do dyskusji. Odwołała się Pani do notatki na anglojęzycznej Wikipedii. Jest w niej napisane:
Ogólne przesłanie jest wiec takie, że istnienie przedchrześcijańskiego pisma słowiańskiego to hipoteza, na którą nie ma dowodów, ale być może kilka średniowiecznych źródeł opisuje wczesne formy pisma albo proto-pisma u Slowian. W dalszej części hasła zostały zresztą dobitnie ukazane słabości hipotezy o istnieniu słowiańskich runów. Przekazy Chrabara, Thietmara i ibn Faldana (i kilku innych, arabskich źródeł) nie stanowią dowodów za istnieniem słowiańskiego pisma. Thietmar w jednym miejscu mówi o podpisach na posągach w słowiańskiej świątyni, gdy gdzie indziej wprost mówi, że Słowianie są niepiśmienni. “Rus” w źródłach arabskich to natomiast skandynawscy Waregowie. Po szczegółowe wyjaśnienie odsyłam Panią np. do tekstu Piotra Boronia pt. Ku pradawnej Słowian wielkości. Fałszywe zabytki runicznego pisma słowiańskiego. Znajdzie go Pani w serwisie Academia.edu (w ogóle jest to kopalnia naukowych publikacji w wolnym dostępie).
Czytam dalej notatkę na Wikipedii. Argumenty archeologiczne jak widać są dwa. Odnośnie trzech napisów runicznych z Ładogi, artykuł na Wikipedii nie odsyła do żadnego naukowego źródła. Na wzmianki o tych runach (również bez konkretów) trafiałem na różnych pseudonaukowych stronach, więc pozostaję nieufny. Sam fakt, że ludzie znający pismo runiczne żyli na przedchrześcijańskiej Rusi, to zresztą banał. Nie znam natomiast obiektu, który dałby się zaprezentować jako adaptacja skandynawskich runów do języka słowiańskiego. Jego odkrycie nie byłoby zresztą takie dziwne. Pierwszy argument stanowi zaś kerczeńska amfora znaleziona w Gnezdowie. Nawet autorzy tej notatki podkreślają, że jest to odkrycie, które w zasadzie jest otwarte na różne interpretacje. Pomijam wątpliwości odnośnie tak wczesnej datacji tego znaleziska. Jeśli Gnezdowska amfora czegoś dowodzi, to tego, że cyrylo-metodiańskie pismo zostało relatywnie wcześnie zaadaptowane nad Morzem Czarnym, a amfora z napisem “musztarda” trafiła stamtąd na północ. Znów nic szczególnie szokującego.
Przechodząc do konkluzji. Żyjemy w cywilizacji piśmiennej i wynalazek pisma wydaje nam się siłą rzeczy niezwykle ważny. Tyle, że samo przejście od różnych form proto-piśmiennych do pisma, nie stanowi w istocie wielkiej zmiany jakościowej. Czy ktoś oznacza swój garnek albo tarczę symbolem, czy zapisanym imieniem, to naprawdę nie jest wielka różnica. Geniuszami byli nie ci ludzie, którzy w różnych czasach i miejscach wynajdowali pismo, ale ci, którzy wymyślili, by wykorzystać je do utrwalania wiedzy. Nawet hipotetyczne lokalne adaptacje pisma greckiego czy runów nie byłyby argumentem za istnieniem ogromnej słowiańskiej literatury, którą zniszczyli potem chrześcijanie. To, że umiemy napisać “musztarda”, nie oznacza że zaczniemy zapisywać długie poematy. Wbrew temu, co można by sądzić, przejście od umiejętności pisania do zapisywania np. literatury nie jest wcale takie oczywiste. Mykeńczycy znali pismo, ale nie używali go poza zapiskami o charakterze gospodarczym.
Miało być jeszcze o Perunie, ale i bez niego notatka ta rozrosła się ponad cierpliwość czytelników. Tak więc trzymajcie się i do następnego razu!
PS. Wikipedia podaje także argument etymologiczny, ale w zasadzie poprawnie wyjaśnia, dlaczego jest on wadliwy.
1 thought on “Pogotowie Historyczne: Mapy, runy i peruny”
Komentarze są wyłączone.