Kolekcjonerzy, fałszerze i mumie płodów

Czasami, choć rzadko, nowoczesne technologie udowadniają że to, co naukowcy gotowi byli uznać za dzieło fałszerzy, rzeczywiście stanowi zabytek pochodzący z czasów starożytnych. W XIX wieku Europę ogarnęła egiptomania. Kraj nad Nilem stał się celem wycieczek bogaczy, artystów i awanturników. Zanim na dobre ruszyły pierwsze poważne wykopaliska, podróżnicy przywozili z wypraw starożytne artefakty, a agenci państw zachodnich skupowali na potęgę antyki na rynku antykwarycznym.

Nie tylko mocarstwa rywalizowały w posiadaniu najcenniejszych zbiorów. Puchły także kolekcje prywatne, będące w rękach arystokratów i potentatów przemysłowych. Zapotrzebowanie było na tyle duże, że bardzo szybko rynek antykwaryczny zalały podróbki. Naiwnych kupców nie brakowało. Na dzieła fałszerzy nabierali się wówczas nawet wykwalifikowani naukowcy, co zresztą nie powinno dziwić. Nie istniały dzisiejsze metody datowania zabytków, a i sama egiptologia dopiero raczkowała. Wystarczy przypomnieć, że Champollion odszyfrował hieroglify dopiero w 1822 r.

Sir Henry Wellcome siedzi pośrodku, na kolanach trzymając jasny hełm. Chartum, około 1910r.
Sir Henry Wellcome należał do największych tuzów przemysłu farmaceutycznego w historii. Wiedzę o medycynie łączył ze zmysłem marketingowca. To właśnie on, jako jeden z pierwszych, wprowadził na rynek leki w postaci tabletek. Jednakże jego droga do bogactwa (i tytułu szlacheckiego) bynajmniej nie była usłana różami. Przyszedł na świat w zapadłej, amerykańskiej wiosce w stanie Wisconsin, jako syn wędrownego kaznodziei kościoła adwentystów. Zanim założył swój pierwszy poważny interes, jako nastolatek sprzedawał niewidzialny tusz, będący w rzeczywistości zwykłym sokiem cytrynowym. Stawszy się jednym z najbogatszych ludzi swojej epoki, część majątku obracał na gromadzenie różnorodnych zbiorów naukowych. Marzeniem jego życia stało się zorganizowanie wielkiego Muzeum Człowieka. Współcześnie najbardziej znana jest jego kolekcja związana z historią medycyny, ale Sir Henry Wellcome również należał do zarażonych ówczesną egiptomanią. Przez szereg lat, ten wiktoriański przedsiębiorca organizował wykopaliska (i w nich uczestniczył!) w Dżebel Moya, w dzisiejszym Sudanie.
Mumia W1013
Po śmierci Wellcome’a w 1936r., jego zbiory w znacznej mierze uległy rozproszeniu. Kolekcja egipska z czasem trafiła do Egypt Center w Swansea. Wśród kilku tysięcy starożytnych przedmiotów, które trafiły do Walii, znalazła się mumia dziecięca skatalogowana pod sygnaturą W1013. Jakimi drogami trafiła do kolekcji, nie wiadomo. Styl, w którym ją wykonano wskazywał na czasy dynastii saickiej (XXVI), panującej nad Nilem na przełomie VII/VI wieku p.n.e. Jednakże to i owo budziło niepokój badaczy. Przykładowo, starożytny napis na kartonażu pozbawiony był najmniejszego sensu. Mogłoby to wskazywać na działanie współczesnego fałszerza, który bezmyślnie skopiował znaki z jakiegoś starożytnego zabytku. Czasem jednak w celach magicznych zapisywano rzeczy z naszego punktu widzenia bezsensowne, więc nie stanowiło to dowodu rozstrzygającego za nieautentycznością obiektu W1013. W 1998r. zdecydowano się prześwietlić mumię, co wobec braku jakiś pozytywnych rezultatów utwierdziło podejrzenie, że mamy do czynienia z XIX wiecznym fałszerstwem.
Mumia na roentgenie
Niedawno badacze podjęli próbę ostatecznego rozstrzygnięcia autentyczności. W tym celu zeskanowano zabytek przy użyciu tomografu komputerowego. Wnętrze mumii okazało się być wypchane lnianymi bandażami. Tomograf wykazał pośród nich mały, ciemny obszar, który po dokładnych oględzinach rozpoznano jako… pozostałości płodu i łożyska. Na skanie zauważono ponadto ślady amuletu i ozdób włożonych do mumii. Na podstawie długości kości udowej, patolodzy z Uniwersytetu w Swansea oszacowali, że dziecko musiało zostać poronione między 12 a 16 tygodniem ciąży. Daleko posunięty rozkład uniemożliwia określenie jego płci, niemniej dekoracja kartonażu wskazuje, że najprawdopodobniej był to płód męski.
Miniaturowe mumie z grobowca Tutenchamona
 Mumia W1013 nie jest aż tak wyjątkowa, jak mogłoby się w pierwszej chwili wydawać. Znamy inne tego typu pochówki. Najsłynniejszy z nich, pochodzi z grobowca faraona Tutenchamona. Znaleziono w nim dwa miniaturowe sarkogafagi zawierające płody płci żeńskiej. Przeprowadzone w ostatnich latach badania DNA potwierdziły, że są to córki faraona i kobiety pochowanej w grobie KV21.
Wnioski- jeśli mogą być jakieś, to tylko taki, że starożytni wcale nie byli (przynajmniej- nie zawsze) tak obojętni wobec dzieci, jak zwykło się sądzić. Niekiedy wykazywali się nawet większą wrażliwością, niż my obecnie. Nawet współcześnie grzebanie płodu budzi pewne kontrowersje.
Appendix
Zamieszczam jeszcze jeden, opisany skan tomograficzny mumii W1013, który znalazłem w internecie. Może rozjaśni on nieco wątpliwości potencjalnych niedowiarków, widzących na zdjęciu zamieszczonym powyżej tylko jakąś białą plamę. Nie jestem radiologiem, ale na ile rozumiem rozumiem działanie tomografu komputerowego, wykonuje on przekrojowo całą masę zdjęć skanowanego obiektu. To, co znalazło się w mediach jako ilustracja artykułów, jest tylko pojedynczym obrazem. (Archeo)patolodzy dysponowali na pewno większą ich liczbą.
Zaznaczona głowa i ciało (poniżej)