Władze w Pekinie bardzo hojnie wspierają wszelkie inicjatywy promujące rodzimą kulturę, w związku z czyn Chiny przeżywają w ostatnich latach boom na budowę muzeów. Tylko w ubiegłym roku otworzono prawie trzysta nowych placówek! Państwo Środka ma za sobą długą historię, a ostatnio też coraz większe środki na prowadzenie badań archeologicznych, nie mówiąc nawet o skupywaniu kolekcji z innych krajów. Na logikę, byłoby czym zapełnić wszystkie nowo powstałe ośrodki. Sytuacja jest jednak mniej różowa. W czasach, gdy Chińczycy na masową skalę podrabiają zagraniczne wyroby, gdy idąc przez blokowisko na prowincji można natrafić na kopię wieży Eiffela czy Białego domu, nie powinno dziwić, że chińskie antyki powstają masowo w chińskich fabrykach i manufakturach.
Pod koniec maja chińska policja zamknęła Muzeum Lucheng w Liaoning po tym, jak okazało się, że jedna trzecia spośród ośmiu tysięcy posiadanych przez nie obiektów to podróbki. Dziełem fałszerza okazała się nawet duma miejscowej kolekcji, miecz jakoby pochodzący z czasów dynastii Qing, którego wartość wyceniano skromnie na 120 milionów yuanów. To nic przy skandalu z ubiegłego roku. Wyszło wówczas na jaw, że bogata kolekcja (40 tysięcy obiektów!) Jibaozhai Museum w Jizhou składała się wyłącznie z fałszywek. Placówka egzystowała dobre trzy lata, zanim czynnik wyższy postanowił o jej zamknięciu. Chińscy internauci żartowali, że powinna zostać ponownie otwarta jako Muzeum Fałszywek. Xiao Ping, pracujący dla Nanjing Museum, powiedział przy tej okazji na łamach NYT, że do 80% małych i średnich obiektów pojawiających się na aukcjach w ostatnich latach to fałszywki.
Paul Hariss (Chineseart.co.uk) zauważa, że sytuacja pogorszyła się, gdy władze w Pekinie wydały wojnę popularnym dotąd “eleganckim łapówkom”, zwanym yahui. Praktyka, której śladów niektórzy dopatrują się już w epoce Mingów, polega na wręczaniu dzieł sztuki w celu uzyskania korzyści. Jej popularność w bogacącym się chińskim społeczeństwie bierze się z kilku powodów. Po pierwsze, świadczy o dobrym smaku obu stron. Nie jest to w końcu ordynarne “danie w łapę”. Po drugie, prywatna kolekcja sztuki jest świetną oznaką prestiżu i dobrą lokatą kapitału. Po trzecie, w tym wypadku trudniej udowodnić komuś przyjęcie łapówki. W razie kontroli obdarowany może iść w zaparte, że nie wiedział o realnej wartości przedmiotu lub wprost przeciwnie, zarzekać się że posiada wyłącznie reprodukcje oryginałów. No dobrze, ale dlaczego ktoś chciałby dostać jako łapówkę nic nie warty grat? Jak się okazuje, stoi za tym wszystkim bardzo dobrze przemyślany system. Anthony Ou (CESRAN) opisał następujące jego warianty yahui:
1.
Przyjmujący korzyść majątkową wystawia w galerii fałszywkę, którą oferujący łapówkę kupuje jako oryginał. Właściciel nieuczciwej galerii uzyskuje prowizję od sprzedaży. Wszyscy trzej są zadowoleni.
2.
Łapówkarz umieszcza w galerii przedmiot wartościowy, którego wycena pozostaje zaniżona. Korumpowany zakupuje w ten sposób za grosze dzieło sztuki, które może następnie odsprzedać z zyskiem.
3
Łapówkarz wręcza w prezencie oryginalny lub fałszywy antyk. Kilka dni później, u obdarowanego pojawia się znikąd nabywca z propozycją dużych pieniędzy za odsprzedanie dzieła. Ten wariant da się przeprowadzić z pominięciem galerii.
4.
Łapówkarz zdobywa potwierdzenie autentyczności fałszywego obiektu, po czym wręcza go w prezencie korumpowanemu oficjelowi. Ten sprzedaje go za pośrednictwem jednego ze skorumpowanych domów aukcyjnych. Podstawiony przez łapówkarza człowiek kupuje nic nie warte dzieło.
Fałszerze kopiują głównie dawne i nowe malarstwo, kaligrafię oraz drobną ceramika. Nadprodukcja fałszywek trafiła w końcu do muzeów, a poprzez aukcje internetowe zaczyna docierać na zachód. Jak wielu zachodnich kolekcjonerów pielęgnuje w domowych gablotach współczesne podróbki? Nie sposób się tego dowiedzieć. Czy władze w Pekinie poradzą sobie ze wzbierającą falą, czas pokaże. Jako ciekawostkę na koniec dodam, że w Chinach działają na szeroką skalę także fałszerze skamieniałości. Już kilka lat temu pojawiły się szacunki, że 80% skamielin w miejscowych muzeach to podróbki. Jest to o tyle szkodliwe zjawisko, że przy niesatysfakcjonującej transparentności chińskiej nauki, raz za razem przychodzą stamtąd wieści o nowo odkrytych gatunkach dinozaurów, prehistorycznych ssaków, czy innych stworzeń wymarłych miliony lat temu. Już kilka lat temu National Geographic dało się wrobić fałszerzom, prezentując odkrycie pierzastego dinozaura o roboczej nazwie Archeoraptor. Jak się okazało niedługo później, opierzonego gada zmajstrował chiński rolnik, twórczo sklejając skamieliny jaszczurki i ptaka.