Etiopia na Eurowizji.

A właściwie Etiopka. Z Izraela. Skomplikowane? Już tłumaczę.


Jedną z najbardziej fascynujących i tajemniczych grup religijnych, jakie miałem okazję poznać, są tzw. Felasze. W zasadzie to miano, pod którym są dość powszechnie znani, jest pejoratywne. Sama grupa określała się przez wieki jako Beta Israel – “Dom Izraela”. Od kilku dziesięcioleci robi karierę także trzecia nazwa nadana tej grupie – “Czarni Etiopscy Żydzi”. I to ona najlepiej streszcza nietypowy charakter tej wspólnoty. Skąd Żydzi, w dodatku czarnoskórzy, w środku Afryki?

Menelik I, legendarny założyciel etiopskiej “dynastii salomonowej”

Według legendy, ojcem etiopskiej monarchii miał być Menelik, syn króla Salomona i Makedy, legendarnej królowej Saby. Etiopczycy mieli być już przed przyjęciem chrześcijaństwa monoteistami, a ich największym dobrem – wykradziona z Jerozolimy- Arka przymierza. Do dzisiaj zresztą przechowywana, jak wierzą, w Aksum. Rozwijające się w pewnej izolacji etiopskie chrześcijaństwo jest mocniej zanurzone w tradycjach Starego Testamentu, niż inne kościoły na całym świecie. Stąd i współcześnie np. trudno w Etiopii zjeść wieprzowinę.

Nieliczni Felasze Mura i ich amharscy sąsiedzi, zrobili z wioski Wolleka atrakcję turystyczną. Dzięki temu przetrwał np. dom modlitewny Beta Israel.

Przez wieki, “dobry” Etiopczyk był rolnikiem. Ludzie wyprawiający skóry, kowale, rzemieślnicy, złotnicy itp. nie cieszyli się sympatią sąsiadów. Często też stanowili wręcz swego rodzaju grupy “nietykalnych”, ludzi z którymi nie utrzymywano kontaktów czy nie zawierano małżeństw. Ludzi, których podejrzewano o posiadanie buda, “złego oka”, mogącego odbierać siłę, ściągać na kogoś choroby lub nawet przemienić człowieka w hienę. W XIX wieku August Dillmann wysnuł tezę (bardzo upraszczam), że grupy wykluczone i zradykalizowane, poprzez naśladowanie obyczajów biblijnych, odrzuciły nauczanie kościoła etiopskiego. Tak powstać miała grupa, która w pewnym momencie uznała się za spadkobierców starotestamentalnego Izraela, w kontrze do dynastycznej ideologii salomońskiej. Jest to teoria w moich oczach prawdopodobna, ale nie jedyna. W każdym razie, religia Beta Israel różni się znacząco od innych nurtów judaizmu.

Nieczynny dom modlitewny Beta Israel. Wolleka pod Gonderem, maj 2019 r.

Pikanterii dodać może fakt, że Felasze jako wspólnota uformowali się w rejonie gór Siemien, miejscu tradycyjnej zsyłki banitów, buntowników, różnych niezadowolonych elementów i heretyków. W swojej historii, Beta Israel wsławili się licznymi walkami z władcami Etiopii. Jako dobrzy wojownicy, od pewnego momentu zaczęli być przez nich wykorzystywani także jako najemnicy. Wreszcie, niektórzy rozsądniejsi władcy starali się szerzej wykorzystać ich talenty. Jako budowniczy i rzemieślnicy, przyczynili się do świetności Gonderu, zwanego współcześnie (z przesadą katalogów biur podróży) “afrykańskim Kamelotem”. Mimo tego, przez wieki byli grupą żyjącą w izolacji i marginalizowaną.

Wolleka, wioska “felaszy” pod Gonderem. Dziś miejsce nastawione na wyciskanie birrów z turystów, żywiące się pamięcią o Beta Israel.

Na przełomie XIX i XX wieku, Felaszami zaczęły się interesować międzynarodowe organizacje żydowskie. Nie od razu wprawdzie, ale przyznano im prawo do Aliji (tj. powrotu do nowopowstałego państwa Izrael). Na przełomie lat 80′ i 90′ XX wieku, w sytuacji głębokiego kryzysu panującego w Etiopii, dyktatury, wojny domowej i głodu, władze Izraela podjęły szereg działań, by ewakuować swoich czarnoskórych rodaków do Ziemi obiecanej. Po operacjach “Mojżesz”, “Salomon” i “Jozue”, większość Felaszy znalazła się w Izraelu. Znaleźli tam na pewno lepsze życie, choć nie wolne od dyskryminacji. Do dziś są statystycznie gorzej wykształceni, wykonują gorsze prace. Rzadziej też wchodzą w związki małżeńskie z innymi grupami Żydów. W Etiopii pozostało ich niewielu, jeśli nie liczyć tzw. felaszy mura (potomków felaszy, którzy przeszli na chrześcijaństwo).

Eden Alene, zdjęcie wykonane przez Shlomi Cohen.

Pora przejść do Eden Alene, której sukcesowi zawdzięczam pretekst do napisania o Felaszach. Nie będę udawał, że znam się na muzyce pop, a już na pewno nie izraelskiej. Jeśli idzie o poniższe fakty, podążam za angielską wikipedią i świeżymi newsami na temat Eden (np. tym).

Eden Alene urodziła się w 2000 roku, w rodzinie Felaszy żyjącej na przedmieściach Jerozolimy. Wychowywała się bez ojca, który opuścił rodzinę gdy miała dwa lata. Chodziła do szkół religijnych, uczęszczała do prestiżowego liceum, prowadzonego przez Uniwersytet Hebrajski, odbyła też obowiązkową służbę w armii. Wystartowała w izraelskiej edycji show X Factor, którą wygrała w styczniu 2018 roku. Dzięki temu, na dobre zaczęła się jej kariera piosenkarki. Eden Alene będzie reprezentować Izrael na tegorocznym konkursie Eurowizji w Rotterdamie. 3 marca ogłoszono, że w Holandii zaśpiewa piosenkę Feker Libi. Utwór podobno łączy rytmy afrykańskie i bliskowschodnie, a tekst piosenki ma frazy zarówno po angielski, hebrajsku, arabsku, jak i po amharsku (język najpowszechniej używany w Etiopii).

Utworu można posłuchać tutaj: https://youtu.be/gWMeV3xXuDQ

Potencjał hitu jest chyba spory? Nie śledzę za bardzo konkursu Eurowizji, ale z naszych, polskich reprezentantów, wysoko zaszedł sęp-miłości-Wiśniewski, śpiewając, że keine grenzen. Może Eden, śpiewając w kilku językach, też zajdzie daleko ;)? Cieszę się, że znalazłem okazję, by wspomnieć co nieco o Felaszach. Pilotując wycieczki na północy Etiopii, poświęcam możliwie dużo czasu na wprowadzenie do ich historii i religii. Może nawet nieproporcjonalnie dużo, w stosunku do raczej krótkiej wizyty w ich wiosce pod Gonderem. Zasługują oni na pewno na obfitszy tekst, ale nie wiem, kiedy będę miał czas taki popełnić 😉

Więcej o starcie Eden na Eurowizji znajdziecie na stronie konkursu (tu). Tam też można znaleźć kilka innych jej piosenek.