Wyścigi konne nie należą do konkurencji, które mają współcześnie wielu kibiców. Starożytni kibice nie zrozumieliby naszego braku zainteresowania.Grecja nie była i nie jest wymarzonym miejscem do hodowli koni. W tym górzystym i pozbawionym pastwisk kraju, na utrzymanie konia stać było jedynie najbogatszych. W porównaniu z koczowniczymi ludami wielkiego stepu, tradycje kawaleryjskie starożytnej Hellady były raczej skromne. Choć dawni Achajowie walczyli z rydwanów, Grecy zasłynęli w historii wojskowości za sprawą świetnej piechoty. Niesłabnąca przez tysiąc lat popularność antycznych wyścigów konnych daje się jednak łatwo wytłumaczyć. Widowiskowe, pełne kraks wyścigi, bardziej przypominały dynamiką formułę jeden niż współczesne gonitwy
Konie, jakimi dysponowali starożytni były mniejsze niż obecnie. Zwierzęta nie były podkuwane, nie znano twardych siodeł ani nawet strzemion. Jeżdżono na derce przerzuconej przez grzbiet. Nieco łatwiej, co wcale nie znaczy bezpieczniej, było powozić zaprzęgiem konnym. Rydwan wykorzystywany w konkurencjach sportowych był niewielkim, dwukołowym wozem z wikliny lub metalu, do którego zaprzęgano zwierzęta w różnej liczbie. W Tethrippon, najpopularniejszej i najstarszej (VII wiek p.n.e.) spośród olimpijskich konkurencji hippicznych, ścigały się kwadrygi. Znacznie później (w roku 408 p.n.e.) do programu trafiło synoris, w którym startowały zaprzęgi dwukonne. Istniały również wyścigi źrebaków, a przez pewien czas rywalizowały nawet muły. W epoce cesarstwa rozprzestrzeniał się rzymski model wyścigów. Jedną z jego cech rozpoznawczych było podzielenie zawodników między cztery stajnie, nazywane według kolorów tunik noszonych przez woźniców. W pewnym momencie wokół stajni powstały kibicowskie fakcje, które podzieliły między siebie ulice późnoantycznych miast. (Pytanie, czy jesteś za zielonymi mogło mieć wówczas równie przykre konsekwencje, co obecnie pytanie o kibicowanie Legii zadane w nocnym autobusie). Organizacji wyścigów cyrkowych nie położył kres nawet tryumf chrześcijaństwa, które potępiało dawne rozgrywki sportowe jako przejaw kultu demonów. Cesarze w dalszym ciągu wykładali ogromne fundusze na gonitwy w hipodromach. Ostatnie znane nam wyścigi odbyły się niemal u progu czasów nowożytnych. Wróćmy jednak do Olimpii. W tethrippon wykonywano najprawdopodobniej dwanaście okrążeń wokół hipodromu, co dawało dystans około 15 kilometrów. Najtrudniejsze były zakręty. By nie rozbić się na wirażu, zaprzęgano po bokach najbardziej doświadczone i wytrzymałe konie. Ale na tym nie kończyły się niebezpieczeństwa. Środkiem hipodromu nie była przeprowadzona banda, więc często dochodziło do zderzeń czołowych. Synoris prawdopodobnie wyglądało dość podobnie. W konkurencji jazdy wierzchem, keles, pokonywano zaś znacznie krótszy dystans, ok. 1500 m. Przy ówczesnych warunkach, skoki końskie nie wchodziły w grę. Słyszymy za to o iście akrobatycznych wyścigach, podczas których należało np. zeskakiwać i ponownie wskakiwać na rydwan, albo na ostatniej prostej należało biec obok konia. Jednak dyscypliny te miały wyłącznie lokalny charakter, lub tylko przez krótki czas były rozgrywane w Olimpii.
Artykuł został napisany dawno temu, z okazji Igrzysk w Londynie. Wprowadziłem pewne poprawki. Oryginalna wersja: http://www.polskieradio.pl/128/2235/Artykul/664786,Rydwany-fakcje-i-krolewska-siostra-czyli-o-wyscigach-konnych